Zwróciła się do nas Pani Bożena Maria Romińska z prośbą o opublikowanie poniższego #tekstu. Dotyczy on artykułu, który pojawił się na naszym portalu w dniu 29 lipca o tytule „O włos od tragedii. Dróżnik nie opuścił rogatek”.

Zanim zostałam żoną dróżnika z Mroczy Stanisława R pracowałam  w przedszkolu policyjnym Komendy Wojewódzkiej w Bydgoszczy uczyłam małe dzieci piosenki pod tytułem "Policjant to naprawdę nasz przyjaciel bliski", czy czasy i ludzie zmieniły się? Czy dzisiaj mogę tak zaśpiewać naszym stróżom prawa? Mój mąż został zabrany z miejsca pracy, nikt o tym nie powiadomił najbliższej rodziny do godziny 12:00 dnia następnego nie pojawił się w domu nie odbierał telefonu został skuty w kajdanki i przetrzymywany na policji był to niezły wstęp do internetowego wpisu, zadbano też o stosowne zdjęcie. Kto zadbał o to, aby zniszczyć człowieka w oczach innych ludzi? Łatwo wydać złe opinie pod którymi chętnie podpiszą się nieudacznicy życiowi.

Mój mąż od ponad 30 lat pracuje na kolei, wybudował piękny dom, w którym  wychował siedmioro dzieci, zasłużył na szacunek rodziny i sąsiadów. Ciężko pracował całe życie wspierany wielokrotnie przez swój zakład pracy. W tej przykrej dla nas chwili mógł liczyć na kompetentną i przyjacielską ocenę sprawy przez swoich przełożonych, ocenę popartą wynikiem krwi 0,00 promila. 

Osobiście doradzam policji, aby nie karmiła opinii publicznej tematami, które nie są zbadane i wyjaśnione. Aby sprawa, w której przedmiotem jest człowiek badana była z zachowaniem zasad należnej ostrożności i anonimowości.  A ludziom, którzy bezpodstawnie oceniają mowie - zanim coś zrobisz, zanim coś powiesz, pomyśl że jest to Twój najbliższy. 

Bożena Maria Romińska 

Autor nie wyraża zgody na komentowanie artykułu.

Powrót Drukuj